Obserwatorzy
piątek, 4 czerwca 2010
...
KWICZOŁ
na drzewie pod moim oknem.Jesienią.
Dokładniej - ubiegłej jesieni.
Za noc nie zdązyłam "udziubać" sweterka. Ale robi się - plecki gotowe, zaczęłam przody. Wczoraj, przy święcie, odwiedziłam wiele blogów.Naoglądałam się róznych cudowności, naczytałam się, coś tam i ówdzie sama napisałam. I zaobserwowałam, ze komputer, ten robot gdzieś w Stanach, to na wyszukiwarkę wrzuca najbrzydsze zdjęcia!Jak go tam zaprogramowano, ze właśnie tak się dzieje? A za takim nienajciekawszym zdjęciem dopiero kryją się cuda-wianki!!! Znalazłam trochę blogów, na których nigdy nie byłam.I jeden taki, na którym byłam w "pra-czasach",chciałam do niego wrócić, nie umiałam wreszcie się udało!
Teraz właśnie kończy się moja przerwa między zajęciami w kuchni - w niedzielę "trzynastka" najmłodszego i mam przed sobą tort,sałatkę i inne smakołyki.W W gruncie rzeczy bardziej chodzi o rodzinne spotkanie niz o urodziny W. I prawda jest taka, ze ja juz nie ta sama i niewiele dam radę w kuchni zrobić,nie bedę jednak gosci trzymac przy pustym stole. W.ambitnie wyczyścił akwarium.Ciągle mu się ślimaki tam lęgną.Takie malutkie. A nie pozwala mi wygotować zwirku.
Moje przyjaciółki ostatnio nie mają dla mnie czasu.Wywiało niektóre na trochę do Anglii,drugą do Szwecji,któraś ma kłopoty,inna chora - coś się porobiło.Teraz będzie jeszcze serja imieninowych spotkan, a odwiedziny na dobre odzyją jesienią.
Muszę odszukać zdjęcia naszego psa rasy baset.Miał cudaczne imię ( jak dla psa) - Docent. Dostaliśmy go jako dorosłego psa i juz nie zmienialiśmy imienia. Jako dziecko miałam Pumę i Asika. Starsi synowie mieli Bąbelka.Potem był Docent.
A teraz kolezanka przychodzi i pyta "Wyprowadzić cię na spacer?" Byłam zdumiona.Nie mam dla siebie smyczy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj!!! U mnie też ciągle lęgną się ślimaki w akwarium. Gotowanie żwirku co sprawdziłam nic nie daje. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPtaszek sliczny , nijak nie potrafie sobie wyobrazic na talerzu , dziwna czasami kuchnia staroploska mi sie wydaje .
OdpowiedzUsuńKwiczkoły kiedyś były na stołach, ceniono ich mięso przesiąknięte zapachem jałowca,którego jagody ptaki chętnie jedzą. Dziś ptak chroniony.Więc na moim stole go nie będzie.Już "machęłam" tyle smakowitości, że 3/4 będę musiała zamrozić.Nie wszystko się da. Np. sernik na zimno. No i fotagrafa mi brakuje!
OdpowiedzUsuńJeszcze o kwiczołach: z wielkim hałasem wpada kilkutysięczne (nie przesadzam!) stado na drzewo pt.jarząb.Dosłownie jest kipisz. Po pół minucie na drzewie zostaje odrobina jagód.Jest chwila odpoczynku - zazwyczaj niedaleko na trawniku.I drugi nalot,lecz juz tylko częscią stada.I koniec.Nie ma czasu na wyjmowanie z futerału aparatu.W ubiegłym roku się udało, bo juz miałam aparat w chwili przylotu. Przypadek.
A ja nie o ptaszku, tylko o psich imionach. Moja kuzynka miała swego czasu Barona, a po sąsiedzku mieszka Magister. Nawet kiedyś spytałam się skąd takie imię i usłyszałam, że: "ten pies ma większą teczkę papierów niż niejeden magister".
OdpowiedzUsuńLudzie to mają fantazję:-)
Pozdrawiam.
Niesamowite ptaszki z tych kwiczołów.Fajnie,że Ci się udało zdjęcie zrobić.Mam nadzieję,że impreza urodzinkowa się udała-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia kwiczoła. Życzę miłego rodzinnego spotkania z okazji trzynastki syna.
OdpowiedzUsuń