Coraz mniej mnie na tym blogu. Można powiedzieć, że w czasie wolnym - po tym trzecim czarnym swetrze - to się teraz lenię.Nie mam "pomysła", co by tu dalej. A może mi się zwyczajnie nie chce? A tak dużo włoczki czeka... Najbardziej, to mi ta z kołnierzykiem jak "U Antoniny", namyślam się...
Zainteresowanych informuję, że wyszły z pod mojej ręki trzy opowiadani.
Są pod powyższym adresem. Najbardziej cieszy mnie czteroodcinkowa "Nineczka", ale co ja tam wiem...
Jest tez trochę wierszy Bronka zObidzy Kozieńskiego (trzy ostatnie posty) i mam nadzieję, że będzie jeszcze jeden pisany gwarą góralską - tylko najpierw muszę te wiersze zdobyć, co wcale aż takie łatwe nie jest.
Prócz tego zajmuję się zwykłymi babskimi sprawami (np. dżem z brzoskwiń).
Dziś tylko mizernych kilka zdjęć z Niemiec. Z jakiegoś powodu nie umiem przenieść zdjęć do usługi Pikasa i nie pokazuję Wam tego, co był chciała...
I wsiekam się też. Pomysł wprawdzie się zalągł w głowie, ale nie chce się skrystalizować, zatem czekam cokolwiek bezradna, bo ani go kijkiem, ani go marchewką, może flaszką??? Zawsze to też jakiś pomysł.
Tkaitko droga,to taki czas,że ciężko znaleźć chwilkę na robótki.Mój blog też stał się mocno kulinarny....Ale wiadomo-to kobieta robić musi.Robótki to chwila wolnego,i to wcale nie krótka ta chwila ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie i wciąż czekam na pościki :)))
Trilli
OdpowiedzUsuńOdpowiadam, póki jeszcze jestem przy komputerze.Generalnie - jako, że ze mnie emerytka i tzw. małe dzieci mi nie płaczą (tylko bardzo duże:))))) - czasu wolnego mam sporawo, za to jakoś mi nie po drodze do drutów. Pomysł musi być klarowny. Zaczynać i pruć - bez sensu. Poczekam aż się skrystalizuje. O, kurcze! To znaczy, że muszą się dwa skrystalizować! Ten robótkowy i ten "pisaniowy"...
Pozdrawiam!
Większość z nas wcześniej czy później łapie "kryzys robótkowy". Trzeba przeczekać i tyle.
OdpowiedzUsuńNic na siłę ;-)
Każdy to przechodzi,jeden wcześniej drugi wcale!!!
OdpowiedzUsuńAta
OdpowiedzUsuńNic na siłę. Tylko póki co nikt tej flaszki nie poparł, a taką miałam nadzieję...:)
Anka
OdpowiedzUsuńNo tak, każdy, ale ten drugi wcale!!! Sprzeciw zgłaszam! W zasadzie odpoczynek mi się należy, bo rączki trochę bolą... Ale to książka była taka gruba - "Upadek gigantów".
Tkaitko, dobry kryzys nie jest zły. To chwila, w której czasem łapie się nowego bakcyla robótkowego i opanowuje się zupełnie nową technikę. Mnie tak się zdarzyło z koralikami. Przerwało mi się szydełkowanie, dorwało mnie koralikowanie. A teraz skręca mnie za koralikami, a muszę robić coś innego.Wiesz, żadny ze mnie krytyk literacki, ale zawsze cenię to "pisanie", które zmusza po przeczytaniu do chwili refleksji.
OdpowiedzUsuńA takie jest Twoje pisanie.
Buziaki;)
Czasami trzeba przestać, żeby zatęsknić :)
OdpowiedzUsuńtrochę przerwy nikomu nie zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńCzy Ty aby nie wymagasz od siebie zbyt wiele.Nie podwyższaj zbytnio poprzeczki bo można się przewrócić.To słowa życzliwej mi osoby gdy zaczynam zbytnio "pędzić".
OdpowiedzUsuńA efekty tego takie że piszę dłuugi komentarz i za kilka dni się dziwię że go nie ma.(Chodzi oczywiście o Nineczkę)Nie mam pojęcia jak to zrobiłam?
Pozdrawiam
Anabel
OdpowiedzUsuń"Kryzys wieku więcej niż średniego" - hihihi.
Jeszcze trochę i mi przejdzie:)
Z całą pewnością to najlepsze z moich opowiadań.
A w każdym razie ja jestem z niego zadowolona.
Dziękuję za sympatyczny komentarz.
Joleczko
OdpowiedzUsuńZgadzam się w pełni!
Juta
OdpowiedzUsuńMoże... Po skończeniu najpierw jest radość, a potem trochę jakby pustki. Ale pędzić - nawet tylko myślami - to chyba już też nie dla mnie. Langsam, langsam - jak mówi mój najstarszy syn.
Pomyślałam, że albo coś u Ciebie z komputerem, albo że wyjechałaś.Czekałam cierpliwie.
A dziś zza garów nie będzie mnie widać - życie kobiety, ach...(i tu następuje machnięcie ręką)...
Uściski!
A co to ja ostatnio tak wstaje prawie równo ze słońcem???? Sama sobie nadziwić się nie mogę...
OdpowiedzUsuńKażdemu ma prawo się nie chcieć.Oby tylko minęło jak najszybciej:)
OdpowiedzUsuńKasia
OdpowiedzUsuńJuz mi minęło. Wprawdzie nie robię na drutach, ale już znowu piszę....
Jak dobrze...
Elus wprawilas mnie w male DejaVu tlem Twojego blogu;) Czuje sie zatem tu u Ciebie jak w domu i zycze Ci, aby ta dziwna jesienna chandra sobie poszla i nie wracala!
OdpowiedzUsuńAlexls
OdpowiedzUsuńA toś mnie uradowała! Ogromnie mi miło!
Chandry przychodzą - byśmy bardziej doceniali czas bez chandry - i odchodzą.Maki nie kwitną przz cały rok. Może szkoda... Ale jak tu żyć bez zimowy ch bałwanków??? A na blogach pelno już jesienno-zimowych robótek... Tylko ja nadal bez drutów, za to przy klawiaturze. z radością przy klawiaturze:)
Serdecznoiści:)