Obserwatorzy

środa, 14 lipca 2010

Upał.

Miałam napisać o tym, że upał, że głowa boli, ręce spuchnięte z rana a nogi z wieczora, że komary,posucha w kontaktach towarzyskich i już nie wiem, co jeszcze. Ale wy to wszystko znacie.
Pokazuję zatem drzewo z ogrodu w Przelewicach.
Nie wiem, jak się nazywa.Nigdy nie byłam w Przelewicach.Mój najmłodszy syn zrobił to zdjęcie w ubiegłym roku.
I całkiem fajnie by było posiedzieć pod takim drzewem zakładając, że w pobliżu nie ma latająco-kłujących. I nie ma wrzeszczących ...STOP!!!
W sąsiednim bloku mieszka kilkoro dzieci wychowywanych na jedno kopyto.Część każdego z naszych bloków ma przed wejściem do klatki trawnik, ale 1/4 ma - niestety - parking No i te dzieciaki to takie bardziej parkingowo-betonowe są. Raz jest ich tylko troje, a w porywach bywa siedmioro.Chyba. Dzieci są pilnowane z okna i nie wolno im iść na trawę, tylko muszą być bezpośrednio pod jedną, pierwszą klatką.Więc dzieci bawiły się w chowanego między samochodami. Na szczęście ktoś tę zabawę ukrócił. W bloku są delikatesy, samochody dostawcze do sklepu i inne na zakupy.Ale to było kilka lat temu.Do nieszczęścia nie doszło.Pojęcia nie mam, jak te dzieci wytrzymują przez tyle lat na tym kawałku betonu.Teraz większość z nich ma około 13 lat.Na trawie pod drzewami dziewczynki bawią swoje lalki.Ale nie TE dziewczynki . Chłopcy niedaleko grają w kosza, jeżdżą po specjalnych alejkach rowerami - ale nie CI chłopcy. Grupka tych dzieciaków cały czas jest w ruchu i w krzyku.Ganiają i przeraźliwie wrzeszczą. Tak jest mniej więcej od 10 rano do 9,30 wieczorem.. Niedługo dorosną i pewnie swoje dzieci też będą wychowywać w takim betonowym reżimie.Ale na razie to bardzo mi tych dzieci szkoda. Moje miasteczko ma jezioro, dwie plaże i trzecią "dziką". Ma fajne miejsca na spacery, blisko i bezpiecznie.Ma także już zupełnie pod nosem skwerki z zacienionymi miejscami pod drzewami.I blisko ławeczki - jeśli już trzeba patrzeć bez końca na dzieci.Można pić mrożoną herbatę i mieć je na oku.Czy to musi być na betonie???

A robótkowo to u mnie całkiem dobrze.Właśnie robię główki do rękawków.Potem już tylko coś wokół szyi. I można będzie pozszywać
Natomiast książka o której ostatnio pisałam "Dzieci Apokalipsy" jest nie dla mnie.Męczę ją zamiast czytać.Nie wciąga.Jest przy tym bardzo wulgarna.
Chyba się wezmę za politykę po wypowiedziach garniturowych panów - wypowiedziach z ostatnich 2 dni. Temperatura taka wysoka, a oni jeszcze bardziej ciśnienie podnoszą .brzydkie słowa same się na usta cisną!.Posted by Picasa

7 komentarzy:

  1. O, ja znam problem takich dzieci albo raczej rodziców takich dzieci - do nich się nie przemówi ani prośbą ani groźbą, żaden argument do takich nie trafia. A ten blokowy reżim ujawni się potem u tych dzieci w ich sposobie myślenia o świecie i to w każdym aspekcie.
    Z kolei ze swojego dzieciństwa pamiętam, że chociaż mieliśmy duże trawniki między blokami, to był jeden taki facet, który nas z tych trawników przepędzał, czasami nawet gonił nas z kijem. A dlaczego? ano dlatego, że dzieci jak się bawią na trawie, to trawa gorzej rośnie... ;/. Skutecznie przemówiła do niego dopiero policja, którą w końcu wezwali rodzice.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do dzieci - część rodziców nie wychowuje dzieci, ale je hoduje. Bo nie jest wychowywaniem: nakarmienie i opranie. Wychowywanie to zajmowanie sie dzieckiem, jego sprawami, jak jest małe organizowanie mu zajęć, stareszemu- proponowanie tych zajęć, to wspólne wychodzenie z dzieckiem np. na rower czy do kina, teatru, albo na basen, to rozmowy (nie tylko w stylu zjadłeś i odrobiłeś lekcje), to czasem wspolne pasje, albo poszanowanie odmiennych pasji itd. itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo taka jedna mama z drugą musi mieć perfekcyjnie posprzątane,a tatuś musi oglądać telewizję jak wróci z pracy. U mnie syn sąsiada złośliwie stawia samochód na naszym podwórku w miejscu, w którym najczęściej bawią się dzieci. Moje. Zgadzam się z Antoniną, że większość rodziców hoduje swoje dzieci, nie ma nawet czasu na rozmowę o tym, co można a czego nie. A tych dzieci, które muszą się Tkaitko bawić na betonie, też mi żal. Niektórzy chyba nie myślą o tym, że te dzieci szybko urosną, a wtedy już nie da się nadrobić straconego czasu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwni są niektórzy ludzie i faktycznie takich dzieci strasznie żal. Ja dziś jadę z dziećmi nad jezioro i choć to kilkanaście kilometrów pociągiem to warto.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. I dlatego ciesze się że nasza rodzinka nie mieszka w bloku, tylko w swoim domu z niewielkim, ale zawsze swoim placem i ogrodem. Ma to swoje zalety latem ( podwórko bezpieczne i pełne rozrywek), a wady zimą (samodzielne ogrzewanie).

    OdpowiedzUsuń
  6. I to jest moje marzenie! Domek. A najlepiej w lesie."Marysia" do sprzątania, "Jan" do grubszej roboty w obejściu. Dochodzący!Na razie o moim mężu mówimy, że jest "Marysią", bo to on sprząta, robi zakupy itp.A do tego jakieś super ekstra auto z napędem na 4 koła i kierownicą dostosowaną do mego brzucha, bo przez ten brzuch nie mogę samodzielnie jeździć.Mówię Wam - otyłość mnie ubezwłasnowolniła.120 kg i już znów bym mogła sama jeździć...No, to sobie pomarzyłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Elu - wszystko przed Tobą! Moja mama, która jest mniej więcej w Twoim wieku, zrzuciła w zeszłym roku 14 kg na samej diecie bez ćwiczeń, a jej siostra ponad 20 wyłącznie ćwicząc. Z kolei mojej teściowej pomaga bardzo chodzenie z kijkami (żeby nie obciążać kolan, bo ma z nimi problemy) - od kilku tygodni codziennie maszeruje co najmniej kwadrans i w ubiegły weekend wbiła się w sukienkę, która leżała w szafie cztery lata :)
    Zatem: jeśli one mogą, to Ty też możesz! Z samozaparciem można zdziałać cuda :) Trzymam mocno kciuki.

    A taki domek też mi się marzy... Tylko niestety jest raczej poza zasięgiem, więc przynajmniej szukam mieszkania z parkiem w okolicy :)

    OdpowiedzUsuń