Obserwatorzy

środa, 30 czerwca 2010

5 rzeczy..

Janeczka zaprosiła mnie do zabawy blogowej w  5 rzeczy,które odmieniły moje życie.
Nie chcę aby to wyszła z tego spowiedź.A jednocześnie nic szczególnie błyskotliwego nie przychodzi mi do głowy, tak, aby rzeczywiście była z tego zabawa. Zobaczmy:
Lalka- pierwszą w życiu lalkę dostałam mając około10 lat - taki nagusek ,25 cm wzrostu,ale ruszały się rączki i nóżki.Zaprzestałam zatem wbijania gwoździ w podłogę - robiłam zagrody dla zwierząt.Bardziej serio zajęłam się szyciem - golaskę Małgosię trzeba było ubrać.I tak lalka w ewidentny sposób wpłynęła na rozwój moich zdolności manualnych.
Rower- był, ale dla mnie długo niedostępny, bo nie umiałam na nim jeździć.Wreszcie stryj Aleksander z Warszawy, będąc na urlopie , tak długo za mną chodził, aż pojęłam kręcenie pedałami niezależnie od tego, co robią ręce i głowa.Oszołomiona byłam swobodnym pędem, wiatrem we włosach ( i komarami w..o to mniejsza!). I to mi zostało, że chcę tego pędu i wiatru może nie tak dosłownie. Monotonii nie lubię.Stabilizację - i owszem.
Małżeństwo- obawiam się, że ta zmiana była szczególna,na wykresie osiągnęła wielkość najwyższą.Chłop założył mi obrączkę, potem wziął za łeb i wywiózł na drugi koniec Polski.Nie było nauki pływania. Od razu na głęboką wodę.
Rodzicielstwo= macierzyństwo- tu nie ma żartów.Ja uczyłam moich synów - a oni uczyli mnie.Każdy z nich coś we mnie zmienił i nadal zmienia. Ja w nich - już nic, moze z wyjątkiem najmłodszego trzynastolatka. Ale on się nie daje!!!
Książki- nauka- telewizja- Internet- prasa ( w małym zakresie) -  to jest nieustająca nauka  o marzeniach, życiu, zdobywaniu celów, poznawaniu drugiego człowieka, piękna i potęgi przyrody.Tych pięć pojęć stapia się w całość bardzo wzbogacającą i upiększającą nasze życie.

 A do zabawy zapraszam teraz  Antoninę, Antosię i eve-jank.
Z s

wtorek, 29 czerwca 2010

Trzynaście rad,jak żyć (autor dla mnie nieznany)

Nie kocham cie za to,kim jesteś,ale za to, jaki jesteś,
kiedy przebywam z tobą.

Nikt nie zasługuje na twoje łzy, a ten,kto na nie zasługuje,
na pewno nie doprowadzi cię do płaczu.

Prawdziwy przyjaciel jest z tobą na dobre i na złe.

Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz
siedział obok niej i będziesz wiedział,
że ona nigdy nie będzie twoja.

Nigdy nie przestawaj się uśmiechać,
nawet jeśli jesteś smutny, poniewaz nigdy nie wiesz,
kto moze się zakochać w twoim uśmiechu.

Być moze dla świata jesteś tylko człowiekiem,
ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem.

Nie trać czasu z kimś,kto nie ma go, aby go spędzać z tobą.

Być moze Bóg chciał, abyś poznał wielu złych ludzi,
zanim poznasz tę dobrą osobę, abyś mógł ją rozpoznać,
kiedy ona się w końcu pojawi.

Nie płacz, ze coś się skończyło, tylko uśmiechaj się,
że ci się to przytrafiło.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto cię skrytykuje.
Zdobywaj zaufanie ludzi i uwazaj na tych,
których zaufanie juz raz straciłeś.

Stań się lepszym człowiekiem.I zanim poznasz kogoś,
upewnij się, ze znasz siebie i ze nie będziesz chciał być taki,
jak on chce, ale bedziesz sobą.

Nie biegnij za szybko przez  zycie, bo najlepsze rzeczy
zdarzają się nam wtedy, gdy najmniej się ich spodziewamy.

Wyślij to do osób, które uwazasz za swoich przyjaciół,
nawet jeśli nieczęsto je widujesz,
nawet jeśli nieczęsto z nimi rozmawiasz...

Zapamiętaj:
Wszystko, co się nam przytrafia,
dzieje się zawsze z jakiegoś powodu.

piątek, 25 czerwca 2010

Czarny sweter...




... mego męza.Nie uwierzycie - ma kilka lat, a moj mąz nigdy go nie załozył... i w ten sposób zaprzestałam robić mu swetry...

=======

U mnie bez zman. Dieta cud przynosi pierwsze efety. Dzisiejszy dzień juz nie jest dla mnie tak "bolesny".Nie bywam ostatnio w sklepach,nic nie przyciąga mojej uwagi.No, ale w domu gotuję dla rodziny..Ech....

===========

Moj mąz kupił mi dziś w aptece naftę kosmetyczną zmieszaną z rycyną. Ponoć juz nie ma w sprzedazy samej nafty,moze być jeszcze np. z pokrzywą. I jak byk jest tam napisane, ze do 2-3 łyzek mieszanki trzeba dodać jedno zółłtko i na 10 min na głowę, przed jej umyciem. Bez cytryn i tp.
===========
Kurcze, wychodzi, ze sie dziś po męzu "przejechałam"...
Posted by Picasa

środa, 23 czerwca 2010

Bluzeczka-golf


Druty nr 2,5, włoczka angora z moherem,poszło jej ok.22 dag.
Pies pogrzebany jest przy wzorze przodu.Przy kazdym oczku lewym trzena dodać jeszcze jedno oczko lewe, bo inaczej przód bedzie dla lalki.
Bluzeczka jest modelowana, ujmowałam i dodawałam az po 7 oczek z kazdego boku.
Strasznie sypało sie z tej włóczki !Generalnie robiło się dobrze, jest to włóczka wydajna.

O moich wakacyjnych sprawach napiszę tak :
Bezustanny głóg gasi słońce w moim oknie.Najgorsze, ze w głowie siedzi takie cos co gada "nie schudniesz a tylko sie poumartwiasz".
Na razie się nie poddaję, ale ...świat jest trochę mniej fajny.

Jeszcze o tych parówkach.Jednak to są wieprzowe parówki z Biedronki, w opakowaniu po 70 dag.W moim domu od ponad roku są nieustannie w lodówce. Trzeci syn je wprowadził. Jada się te parówki na zimno, bez chleba, bez keczupu - tak troche zamiennie , zamiast czipsów, słonych paluszków,czy (to juz konkretnie w naszym przypadku) tawarozku BAKUS i jogurtów. trzeci i czwarty syn zgubili sporo wagi.

Posted by Picasa

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Powtarzanie...


...na okrągło, ze "ja mam wakacje" jest ze wszech miar uzasadnione, gdy spędza się je
w warunkach domowych. Jak wspomniałam o tym we wcześniejszym poscie , wystarczyło, ze w sobotę nie powtarzałam tego dostatecznie często i ktoś mi wszedł na odcisk.Trzeba miec dystans- nie wiem - do siebie, do intruzów, do niecodziennych sytuacji - dopiero wtedy jest prawdziwa kanikuła.
Prawdę powiedziawszy dopiero to wyluzowanie pozwoliło na znalezienie czasu dla siebie, np. n a zadbanie o włosy i podjecie decyzji o odchudzaniu. Co z tego wyniknie - dopiero pokaze czas.Ale mam wakacje.I przez to powtarzanie mam tez wrazenie, jakby cały czas trwała sobota na przemian z niedzielą.
Dbam o siebie.To moze za mocna powiedziane. Stroję się od rana .To zdecydowanie za mocno powiedziane, skoro u mnie dzień zaczyna się między 9 a 11 rano. Z obiadkami dla rodziny nie przesadzam. Trzynastolatek ostatnio tez jakby mniej wybredny i choć rośnie - schudł ok.4-5 kg rezygnując z kolacji. Jak go tak super głód przydusi, to mamy w lodówce "dyzurne" cienkie parówki z Biedronki.Takie długie, drobiowe czy cos. Syn oszukuje 2-3 w odstępach, bez chleba.
W sprawie mego odchudzania to większość jest w "Myślę sobie..." Z Dukana zaakceptuję placuszki i chlebek.
Obok przedstawiam najgrubszy sweter mego męza. Działam go radosnie dla trzeciego syna, a on się zbuntował...Nie to nie.Takie pstrokacizny nie znajdują uznania w oczach moich męzczyzn. A najmłodszy to twierdzi, ze absolutnie wszystkie swetry zrobione przeze mnie zawsze go gryzły.
Cały czas mam na drutach bluzeczkę-golf Kasi.Juz nadrobiłam to, co sprułam. Będzie brakować 4 koralików. Choć oczywiście na upartego mozna się bez nich obejść. Dziś mam nadzieję skończyć rękawki .Ajutro i pojutrze golf oraz pozszywać.
Pomimo głodowej diety dziś wrócił mi dobry humor.Do południa było kiepskawo.Wakacjuję się i ma być uśmiech, panie sierzancie, bo właśnie skończyła sie wiosna i mamy rozbuchane (?????) słońcem lato.
Kochane Babeczki Blogowiczki!Okrutnie mocno dziękuję, ze jestescie ze mną, ze do mnie piszecie, komentujecie,wspieracie! Jesteście świetne. Mocno, bardzo dziekuję.
Co się uprę, by podziękować tak ładnie, elegancko , z imienia, to komputer ze mnie zakpi. A drugi raz nie przychodzą do emerytowanego mózgu właściwe słowa...Ma labę...
Posted by Picasa

niedziela, 20 czerwca 2010

Popielaty komplet

  Bardzo się zawzinam - to już czwarte podejście do napisania tego posta.
Za każdym razem coś się dzieje.Usuwam niechcący zdjęcie albo część tekstu
przez postawienie kropki nad "Z".
Miałam kiedyś kawałek popielatego materiału,nawet pamiętam, od kogo go dostałam,
rzecz w tym, ze nie miałam pomysłu.Wreszcie - pewnie po paru latach - olśnienie:
będzie komplet, spódnica z kamizelką.Dokupiłam włóczkę, gdy tylko trafiłam na właściwy kolor.
Spódnica wyszła świetnie.Dobrze leżała i dobrze się nosiła, do tej pory ją zakładam, tyle, ze już przestała być "kościołowa".
Natomiast kamizelka to totalny niewypał. Wiem , ze moje gabaryty itp i bez słów..., ale
już nikomu nie polecę kamizelki z takim szpicem z przodu.Znosi się to-to, zadziera
i w ogóle wygląda fatalnie. Nie sprułam tylko dla tego, ze wówczas pilnie potrzebowałam takiej kamizelki - nagle bluzki przestały mi się dopinać i jakoś trzeba było to ukryć.
Może w przystępie dobrego humoru spruję kamizelkę, bo nić są niezniszczone.
Spódnicę szyłam w ręku, choć mam maszynę do szycia.

Kiedyś, gdy mieszkałam w S.,moja sąsiadka uszyła caluśką spódnicę w ręku, taką materiałową! Bardzo mi tym zaimponowała!!!W tym miejscu pozdrawiam Cię D.S. -
wiem, ze czasem tu zaglądasz!

Teraz o włosach.Gdy szukałam po Internecie wiadomości o maseczce na włosy
i o myciu włosów żółtkiem - nic mi się poczciwego nie trafiało. Teraz, jak juz jeden "zabieg"

mam za sobą - coś znalazłam. Nafta, rycyna i żółtko - tak. Nie wolno z tym mieszać żadnych kwasów.Dopiero po umyciu włosów do ostatniego płukania na 1 litr wody wycisnąć pół cytryny. Ponoć w aptece jest już preparat z mieszanką rycyny i nafty we właściwych proporcjach (nazwa nieznana). No i jeszcze trzeba mieć sporo cierpliwości,bo użyźnianie głowy powinno trwać około 3 miesięcy, raz w tygodniu i przez minimum 15 min do całej nocy - co kto woli. Optuję, ze do zakończenia odczuwania ciepełka w łepetynę ( w moim pierwszym przypadku odczuwałam ciepło przez 1 godz i 45 min ale siedziałam z majonezem na głowie ponad 2 godz).
Kiedy tylko skończę pisać od razu przypomni mi się i to i to i tamto...
A od jutra ruszam z dietą.Ciągle jestem nie przygotowana do niej duchowo, ze tak górnolotnie się wyrażę.
No, jak są zdjęcia to nie umiem sprawdzić ortografii!Sama swoich błędów nie widzę, nawet opuszczonych albo przestawionych liter.
Jeszcze o labie wakacyjnej. Ktoś mi wczoraj deczko na odcisk nadepnął, ale się nie daję!Najgorzej, ze aż do wieczora albo i do jutra będę bez nowych książek...
Kasi bluzeczka jest do prucia - cały wzór z przodu muszę unicestwić i zrobić od nowa.A już się martwiłam, ze nie wiem, co będę robić po bluzeczce Kasi!Za szybko...
Posted by Picasa

sobota, 19 czerwca 2010

Ulubiony sweter




Zrobiłam go bardzo dawno temu - jakieś 12-13 lat.Włóczkę na niego zbierałam ponad rok!Zalezało mi na tzw."trawce", a przypadkiem doszły jeszcze "bąbelki".Zajnspirował mnie model z e stareńkiej SABRINY.Jak byscie zestawili ten model i mój sweter - pewnie byście nie dojzeli tego!
Jednocześnie pokazuję Wam swoje włosy po uzyźnianiu miksturą złozoną z zółtka, 2 łyzek rycyny i poł łyzeczki soku z cytryny. Nałozyłam ten "majonez" na suche włosy.Mocna wtarłam w skórę, az mi ręce mdlały. Zawinęłam łeb w folję spozywczą.Było mi gorąco w głowę, ale tak bez pocenia się, przez 1godz. i 45 min. Potem jak ręką odjął. Ciekawe, czy był to efekt mojego energicznego masazu głowy czy dzialanie specyfiku. Zapomniałam o nafcie, ale juz to sobie zakodowałam i nafta tez dojdzie. Włosy zmyłam szamponem tym co zawsze. Teraz skóra głowy jest blada, jasna, ale co chwila gdzieś mnie swędzi. Powinnam nałozyć jakiś balsam - krem - odzywkę - cos, co by natłusciło skórę ale trochę boję się dalszych eksperymentów. Przed następnym myciem tez kładę "majonez" na głowę - juz ten z naftą.Nie wiem ile nafty.Nie pamiętam. Sprawdzę, albo pogłówkuję!Po 2,15 min było mycie.
Dziś mam labę do kwadratu: mąz wyjechany,dwudziestodwulatek wyjechany, trzynastolatek juz po obiedzie i wybiera się na spacer!
Ale ... zeby nie było tak rózowo - nowe ksiązki się skończyły i nie będzie ksiązkowej "przegryzki" miedzy robótkami. A właśnie skończyłam "poprawkowe" rękawy do brązowego swetra mojej K., zaraz je wszyje, a pod wieczór któryś z synów Jej to dostarczy.
Posted by Picasa

czwartek, 17 czerwca 2010

"20 lat minęło..."



.. a sweter ciągle dobry,choć nie ten krój rękawów, a i romby przeszły do historii a potem znów wróciły.Pierwotnie był to sweter mego drugiego syna. Znudził mu się po moze pieciu latach. Oddał ojcu. A mój mąz nosił go do pracy i to niezbyt często, bo woli zdecydowanie rozmyte kolory, szarości i beze. O tym swetrze mówi, ze jest wyrapiaty.
W kazdem razie nigdy nie spotkałam takiego wykonania swetra- chodzi mi o niezliczoną ilość niteczek cieniowanych zółto-rózowych, wplecionych w dziasninę.Jest to jeden z najpiękniejszych swetrów, jakie kiedykolwiek zrobiłam.To nie jest zwykły zakard.Kazdy romb jest robiony oddzielną nitką. Powiem Wam, ze srodze się nad tym sweterkiem napracowałam przy samym tylko rozplątywaniu nitek!
Jestem rozkosznie niewyspana za sprawą następnej ksiązki. Skończyłam "Jaskółczym szlakiem" rodziewiczówny i wlazłam do "Cukierni Pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk.Czytam, ale to juz nie mój styl. Nie lubię długich i zawiłych zdań - a tu się takie trafiają. Nie lubię tez takiej ilości nazwisk, bohaterów, którzy moze będą - a moze nie będą wazni. Ja tego od razu nie obejmuję. I potem się gubię. Zmusza mnie to do wracania do początku.
A jak mam ksiązki dość - to z kanapy przenoszę się na fotel i druty w dłoń!
Dziś przede mną olej rycynowy z zółtkiem. Prawdę powiedziawszy o tej godzinie jeszcze jestem odrobinę zaspana, przeciez mam wakacje i nigdzie nie muszę się spieszyć. Takie czasy nastały, ze mąz za mnie idzie do lekarza, przynosi reklamowkę leków - ja z domu nie muszę wychodzić. To znaczy mój PAN DOKTÓR mowi, ze zawsze do mnie przyjedzie. Nie chcę mu jednak zabierać czasu, bo pacjentów ma duzo, nawet do 200 dziennie.Błaga, aby kto moze, to po południu do niego. Z rana jest tam oblęzenie. Jest to jedyny doktor jakiego znam, który w pracy jest niby od 8 a faktycznie juz przed 8 rano! Do 18 - z dwugodzinną przerwą na wizyty domowe i obiad.
Posted by Picasa

środa, 16 czerwca 2010

Sweter męski



Mój mąz dał się ustawić do pozowania w swoim najstarszym swetrze.Długo go nasił do pracy.Teraz juz tylko jako ocieplacz na działkę.

===== ======================================= ==============


Mąz przyniósł mi z apteki i Belissę i olej rycynowy i moje podstawowe leki ( sztuk7).
Dziewczę ta kochane!Dziękuję, ze pospieszyłyście mnie na ratunek.Biorę się za łeb i zobaczę, co z tego wyjdzie. najwyzej łeb odpadnie... mój, oczywiście...
Za parę dni coś więcej o tym napiszę.
Wcale nie zapominam, ze mam wakację."Magnata" Rodziewiczówny juz zaliczyłam.Sweterek Kasi się dzieje. Juz przekroczyłam o 5 cm ściągacz na przodzie. Ciągle nie wiem, co zrobić ze wzorem.Chyba obok kazdego lewego oczka dobrać jeszcze jedno lewe, a potem mądrze zamknąć...Inaczej wzór bardzo ściągnie górę przodu. A gdybym od razu miała tak duzą liczbę oczek, to bluzeczka nie była by dopasowana...Najwyzej będzie prucie! A co mi tam! Przeciez mam wakacje :))))))
Drinka mi nie wolno, to choć się podelektuję herbatką z cytrynką.Mąz mi zrobił.A co!
Posted by Picasa

wtorek, 15 czerwca 2010

Kamizela z przed potopu





Moja najstarsza kamizelka. Ma juz pewnie blisko 15 lat i ciągle jest ulubionym ciuszkiem. Dawniej nosiłam ją jako tunikę do spodni.Teraz nie ma w sprzedazy takich spodni jak na mnie.Zresztą - źle się czuję w spodniach.
Kilka dni temu znów byłam u mojej fryzjerki.Niestety - łysieję. Biorę 7 róznych leków doustnych, a jeszcze są do stosowania zewnętrznego.Początkowo, zaraz po pierwszm ścięciu włosów, myślałam, ze mi przestały wypadać. No, nie przestały...Mam zamiar przeprowadzić kurację zółtkową. Tzn.3 do 5 razy umyć włosy zółtkiem.Nawet chwilę posiedziec z tym zółtkiem na głowie. Ostatnie płukanie włosów wodą z dodatkiem octu.Kochane dziewczęta! Jeśli macie jakieś wiadomosci - tymbardziej osobiste doświadczenia - podzielcie się nimi ze mną.
Ponadto cały czas jest u mnie wakacyjnie.Zamiast zupy powinien być chłodniczek.Dziś zwyczjna ogórkowa ze starych kiszonych ogórków.Za zimno na chłodniczek. Robótka "drutowa" jest, ksiązki są.Dziś imieniny siostry.Jutro kolezanki.Laba!!!
Posted by Picasa

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Dwa słowa

Blogowiczki kochane! Nastawienie jest szalenie ważne.Postanowiłam mieć wakacje i od kilku dni nie opuszcza mnie lekki, wakacyjny nastrój.Jest super.Nie daję się wyprowadzić z równowagi, wszystko biorę na śmiech, nawet mąż musiał się temu poddać! No, nie wiadomo jak długo wytrzymam.Każdy wie, że sielanka nie trwa wiecznie. Póki co mam zapas książek i włóczki.Kasię wzmianka o książkach może nieco denerwować. Ale nie martw się Kasiu - dzień dnia kawałek do przodu.
Zabawa niesamowita! Przed chwilką rozmawiałam z siostrą na SKYPE. I ona mi mówi, ze ładnie wyglądam.To też z racji postanowienia o wakacjach. I tak będę trzymać najdłużej, jak się da :))))))))

niedziela, 13 czerwca 2010

Zaczęły się moje wakacje!

Wakacje - to sprawa umowna. Postanowiłam, ze w tym roku mam je nieco wcześnie. Nic z tego nie wynika. Obowiązki pozostają takie jak zawsze. Za to będzie zdecydowanie więcej ksiązek i to czytanych juz w pościeli.I nie radzę mojemu męzowi sprzeciwić się w tej sprawie!Choć niezaprzeczalnie światło dotrze takze i do niego.Ja jestem sowa , a on skowronek.Mam z tym o tyle dobrze, ze teraz, kiedy juz oboje jesteśmy na emeryturze, to właśnie mój mąz załatwia wszystkie poranne sprawy (w tym wyprawienie dziecka do szkoły).Ja wstaję po 9, powiedziałabym, ze coraz częściej blizej 11....
Zdjęcia pokazują postępy w moim robótkowaniu.Dzieję właśnie ciuszek dla bratannicy Kasi.Z plecami doszłam pod pachy. Cały czas myślę na temat tego wzoru, który jest pod szyją.Mój będzie drobniejszy, bo i włóczka cieńsza.Zaczęłam robić w dwie nitki - wychodził kozuch!Zrezygnowałam. Robię w jedną nitkę. Kasia przysłała takze koraliki. I jak wzoru będzie więcej, to koralików będzie za mało... Same sęki.A Kasia ciągle po za zasięgiem!
Będzie o makach - sztuczne. Najbardziej sztuczne, jak to tylko mozliwe! Stoją w przedpokoju juz od ponad 2 lat i jeszcze mi się nie znudziły.Miał tam stać wieszak. Juz nie będzie.Nie mam wieszaka w przedpokoju. Nakrycia gości takze wieszamy do szafy. Janeczko - bo to mój przedpokój -
tak jak Twoja kuchnia.I skoro mnie podobają się sztuczne maki, to... innym nic do tego. Nie daj się, Janeczko!!!!
A Wam, moje drogie, dziękuję, ze chciałyscie rozwiązać moją makową zagadkę.
A teraz będę się "wakacjować" z ksiązką w ręku. Małzonek udaje, ze ogląda jakiś mecz, nudny, skoro przysypia i pochrapuje!
Przy okazji wydało się, ze nie mam markerów i sobie niteczkami zaznaczam.Moje nitki i moja robótka :)))))))))
Posted by Picasa

sobota, 12 czerwca 2010

Niespodzianka


... dla Antoniny.To są prace mojej siostry krakowianki. Powstały dzieki doskonałym opisom Antoniny i w ogóle Antonina zainspirowała moją siostrę.O!
I kapelusze z głów - Antonina szczodrą ręką udostępnia swoje schematy. Tą drogą krakowianka dziękuje Antoninie.
Posted by Picasa

czwartek, 10 czerwca 2010

Kratkowane fiolety dla krakowianki

Polezaly na desce do prasowanie.Czyli koniec.Zrobione, jutro moze wysyłka,tym bardziej, ze siostra ma zaraz imieniny.Robiłam z KOTKA drutami 3 mm.Kotek - jak to kotek - będzie się mechacił.Trzeba pamiętać o pozostawianiu sweterka "na odpoczynek" na lewej stronie robótki.
Wyszło mi ok.25 dag ciemnej włóczki ( ale rękaw 3/4) i niespełna 20 dag jasnej. Kotek się bardzo dobrze robi, szkoda, ze taki "mechatliwy".
Na zdjęciach pokazuję maki.Sztuczne czy prawdziwe? To zagadka dla Was.

I jeszcze Wam powiem, ze jesteśmy po burzy.Ulica zamieniła się - tylko na 30 min - w rzekę. Grad miał po 4 cm średnicy. Są powybijane szyby,zniszczone elewacje budynków, poniszczone samochody.Mój mąz jechał podczas tej burzy lawirując między spadającymi i lezącymi konarami. A syn innym autem wjechał do tuneliku pod blokiem.Będzie parę fotek z tej burzy. Powiem Wam, ze bardzo się bałam o okna na balkonie - bardziej wysunięte niz okna pokoju. Uf!
Posted by Picasa

środa, 9 czerwca 2010

Taka LIPA !!!

Zamiast z drutami w ręku - to ja przed komputerem siedzę! A siostra na sweter czeka.No, może nie zmarznie, bo się ociepliło , a i swetrów u niej raczej dostatek...Musiałam pruć rękawy - tak po 15 cm i coś mnie teraz do nich nie ciągnie, a planowałam dziś paczkę wysłać. I nie wyślę. Taka  LIPA!
Chodzi  za mną torebka. Jeszcze nie wiem, jak się ją filcuje i czy można z moheru.,właśnie mam taką większą resztkę we właściwym kolorze. Ja już nie noszę normalnych torebek , tylko takie przekładane przez głowę. A uwielbiam torebki!!!Więc to wszystko mam do przemyślenia..I jedszcze jakieś  10  innych bluzeczek wypatrzonych w Internecie. A najpilniejsza jest bluzeczka dla Kasi, wg jej wzoru. Obfotografuję i pokażę, bo przysłała starą na wzór.
Przepis na sałatkę podałam, tak jak obiecałam.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Sprawozdanie z trzynastki

Krojenie tortu
Co jeszcze było.Gołąbki robiła K.- moje się rozpadają.
Sałatka zrobiona przez moją K. Zrobiła furorę!
Jestem w prezencie od siostry ze Szczecina.Obok "nieudana" rybka.
Prezent lekkuchny i przewiewny.Wszystkie dziewczyny miały wiązane bluzki. Ja tez.
Posted by Picasa