Miłe dobrego początki.
W Korytowie i w Choszcznie.
Warsztaty I
Na polu golfowym - najtrudniejsze w Polsce, 18 dołków, 12 km do pokonania.
Plastykom to nie przeszkadzało
Niektórzy nawet podjęli nowe wyzwanie - uczyli się gry w golfa.
Warsztaty II
Tak powstają Anioły Szczęścia.
Wielkie malowanie trwa. A techniki - bardzo różne.
Wszyscy dostali pamiątkowe dyplomy.
ach,bardzo żałuję że nie mam dostępu do takich imprez :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie:)
Trilli
OdpowiedzUsuńMyślę, że raczej nie wiesz, gdzie szukać. Musi i u Ciebie coś być. Z tego, co wiem, jest bardzo dużo różnych klubów artystycznych i to połączonych z warsztatami. Tu była nauka linorytu, lepienia z gliny i malowania obrazu w 5 min. Tego ostatniego nie polecam, bo z doświadczenia wiem, że aby coś było dobre, a chociaż rzetelne - musi "spłynąć krwią, łzą i potem".Ale zapisy na takie plenery są z wyprzedzeniem około półrocznym. Mieszkańcy- mieszkańcami. Tu przyjeżdżają ludzi np. z Krakowa. Na tym ostatnim dostali za darmo nocleg, a do ręki 2 blejtramy. Jeden obraz zostawiali jako podziękowanie za gościnę. Czyli trzeba już coś umieć... Były osoby, które namalowały tylko 1 obraz, a były i takie, które namalowały 5 dużych olejnych obrazów....
super impreza.
OdpowiedzUsuńNo może masz rację...siedzę sobie w zaciszu domowym i "dłubię"...tak naprawdę nawet nie szukam...
OdpowiedzUsuńmoże czas najwyższy się zainteresować ;)
Widać, że Ci ludzie kochają to co robią, mając nawet różne zainteresowania:-)))
OdpowiedzUsuńJoleczko
OdpowiedzUsuń- bezapelacyjnie tak. I ta wymiana doświadczeń i nauka nowych technik...
Ale mnie tam nie było:)
Trilli
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto być na wszystkich możliwych i na wyciągnięcie ręki warsztatach. Wyjazdowe imprezy zawsze pociągają koszty, więc zasobność portfela może być decydująca...
Grażka
OdpowiedzUsuńTo takie ważne, aby robić to, co się kocha!
Już chciałam się zapytać czy Ty też malujesz (a może grasz w golfa?) a tu czytam, że Cię tam nie było. I nic nie kumam :(
OdpowiedzUsuńW poprzednim wpisie siostra w tunice na pierwszej fotce - rewelacja! :D a tunika - oj, pracochłonna pewnie była...
pozdrawiam!
Agato
OdpowiedzUsuńMoja siostra jest malarką i brała udział w tym plenerze.Dzięki niej zdobyłam okruchy wiedzy i kilka zdjęć.Zrobiłam taki skrócik na prośbę Czytelniczek mego bloga.
Robienie tuniki zajęło mi prawie .... trzy miesiące, w tym przez półtora nie brałam drutów do ręki...Coś mnie odrzuciło dalej niż do płota.Wbrew pozorom nie była pracochłonna, wymuszała jedynie skupienie uwagi, a coś mnie rozpraszało.
Co gorsza - nadal nie chce mi się robić na drutach. Ćwiczę się ostatnio w pisaniu opowieści, a adres tego bloga podałam w poprzednim poście.
Fotorelacja fantastyczna.Domyślam się co tak bardzo Cię rozpraszało przy tworzeniu tej tuniki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Juta
OdpowiedzUsuń"Wiem, wiem, ale nie powiem"?Oczywiście, że wiesz. Teraz też nad tym siedzę.Muszę trochę namieszać - ...
Super impreza, pozazdrościć. Lata temu jeździłam na plenerki bardzo miło to wspominam. Dzięki za fotorelacje
OdpowiedzUsuńEwuniu
OdpowiedzUsuńMyślę, że taka wymiana doświadczeń jest i fajna i potrzebna.